środa, 1 lipca 2009

Kryterium wartości moralnej czynów

Teraz należałoby najpierw rozstrzygnąć empiryczne pytanie, czy rzeczywiście zdarzają się w doświadczeniu czyny dobrowolnej spra­wiedliwości oraz bezinteresownej miłości bliźniego, sięgającej niekie­dy szczytów szlachetności i wspaniałomyślności. Niestety, zagad­nienie to nie daje się rozwiązać w sposób czysto empiryczny. Doświadczenie podaje nam zawsze tylko sam f a k t, co do pobudek, możemy się ich jedynie domyślać; wobec tego zawsze może pozostawać wątpliwość, czy na dany czyn dobry lub sprawiedliwy nie wpłynęła jakaś pobudka natury egoistycznej. Nie użyję tutaj niedo­zwolonego wykrętu i nie odwołam się w tej sprawie do sumienia czytelnika. Sądzę jednak, że niewielu znalazłoby się takich, którzy by wątpili, lub którzy by we własnym doświadczeniu nie zaczerpnęli przekonania, że często ludzie spełniają jakiś czyn sprawiedliwy tylko i jedynie dlatego, żeby się nie przyczynić do czyjejś krzywdy; a nawet, że są tacy, którym wrodzona jest zasada oddawania każdemu, co mu się słusznie należy; ludzie tego rodzaju nikogo umyślnie nie krzywdzą; nie szukają w sposób bezwzględny tylko własnej korzyści, lecz uwzględniają przy tym i prawa innych; gdy wchodząc z kimś w jakąś umowę, czuwają nie tylko nad tym, aby ów ktoś spełnił wszystko, do czego się zobowiązał, lecz także i nad tym, aby otrzymał wszystko, co mu się należy, szczerze bowiem nie życzą sobie, aby ktoś, kto z nimi ma do czynienia, doznał z tego powodu jakiejś krzywdy. Są to ludzie istotnie uczciwi, nieliczni a e q u i (sprawiedliwi) między niezmierzoną ciżbą i n i q u i (niesprawiedliwych). Jest ich niewielu, jednakże są. Podobnież sądzę i przyzna to każdy, że niejeden pomaga i daje, i działa, i wyrzeka się, nie żywiąc w duszy żadnego innego zamiaru, jak tylko ten, żeby wspomóc kogoś, kto się znajduje w potrzebie. Niechaj kto chce wierzy sobie, że Arnold von Winkelried krył jakieś samolubne zamiary w chwili, kiedy z okrzykiem: „Żegnajcie, mili związkowi, pamiętajcie o mojej żonie i dziecku!" objął tyle dzid nieprzyjacielskich, ile ich mógł uchwycić; -ja nie czuję się zdolny do takiego zapatrywania. - W §13-tym miałem już sposobność zwrócić uwagę czytelnika na wypadki dobrowolnej sprawiedliwości, którym niepodobna za­przeczyć, nie narażając się na zarzut umyślnego szykanowania lub uporu. - Gdyby ktoś jednak mimo to uporczywie przeczył istnieniu podobnych faktów, to chcąc być konsekwentnym, musiałby się zgodzić, że etyka jest nauką bez realnego przedmiotu, podobną z tego względu do astrologii lub alchemii; wobec czego dalsza dyskusja nad jej podstawami byłaby tylko próżną stratą czasu. Toteż nie miałbym mu już nic do powiedzenia, i w dalszym ciągu zwracam się tylko do tych, którzy wierzą w rzeczywistość takich faktów.

A zatem właściwą wartość moralną przyznajemy czynom tylko tej kategorii. Ich cechę istotną, charakterystyczną stanowi to, że z liczby ich motywów wykluczone są pobudki, właściwe wszystkim innym czynom ludzkim, a więc wszelkie pobudki samolubne w najszerszym znaczeniu tego wyrazu. Stąd, wykrycie jakiejkolwiek pobudki samolubnej, jeśli była wyłączną przy działaniu, znosi zupełnie wartość moralną postępku, jeśli zaś była uboczną - zmniej­sza ją. Z tego wynika, że sprawdzianem wartości moralnej danego czynu jest nieobecność motywacji ego­istycznej. Można by wprawdzie zauważyć, że czyny, wypływające z czystej złośliwości lub okrucieństwa, są tak samo pozbawione cech samolubstwa, interesowności; rzecz jasna jednak, że w tym razie nie możemy ich mieć na myśli, ponieważ są one właśnie przeciwieństwem czynów, o których mowa. Komu zaś chodzi o ścisłość definicji, ten niech wyraźnie wydzieli tamte czyny na zasadzie ich cechy istotnej, a mianowicie krzywdy cudzej, która jest ich celem. - Do powyższej cechy czynów, które posiadają wartość moralną, dołącza się jeszcze inna cecha, zupełnie we­wnętrzna, a stąd i nie tak dostrzegalna, polegająca na tym, że czyny takie pozostawiają nam pewne zadowolenie z nas samych, zwane zadowoleniem wewnętrznym; tak samo jak czyny niespra­wiedliwości i obojętności, a w jeszcze wyższym stopniu, złośliwości i okrucieństwa wywołują w tym, kto je popełnia, uczucia wprost przeciwne. Jeszcze inna cecha, zewnętrzna, podrzędna i przypa­dkowa, polega na tym, że czyny pierwszej kategorii wywołują u świadków postronnych pochwałę i szacunek, drugiej zaś - naganę i pogardę.

Stwierdziwszy istnienie czynów, posiadających istotną wartość moralną, i uznawszy je za dane faktyczne, będziemy je teraz rozważali jako zjawisko wymagające objaśnienia; naszym zadaniem będzie zbadać, c o skłania człowieka do czynów tego rodzaju; jeśli badanie to będzie uwieńczone powodzeniem, to odsłoni nam istotną naturę pobudki moralnej, ponieważ zaś ta pobudka stanowi podstawę etyki, przeto i zagadnienie nasze będzie rozwiązane.

Źródło: Arthur Schopenhauer; "O podstawie moralności"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz